Hii

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział VII



No to na początek kilka ogłoszeń C; Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale nauka, prace domowe... Obiecuję poprawę. Druga sprawa. Opowiadanie halloweenowe nie będzie halloweenowe xd Będę dodawać po jednym rozdziale przy okazji jakiegoś święta, chyba, że w końcu ktoś mi powie, że mam pisać dalej.  Rozdział tego opowiadania, jako iż będzie pisane bardzo rzadko, będzie dłuuugi. Można powiedzieć, że będzie on liczyć osiem normalnych rozdziałów.
Na koniec mała prośba. Każdy kto czyta mojego bloga niech skomentuje, wyrazi opinię... Widzę, że tu zaglądacie, ale nie wiem czy wam się podoba. Potrzebuję motywacji T.T     
              


      Biegłam już od kilku minut ale cały czas zdawało mi się, że zataczam wielkie koło. Zatrzymałam się na chwilę i rozejrzałam, drzewa, drzewa, drzewa i jeszcze raz drzewa! Gdybym tylko miała telefon. Zaraz, zaraz. Kiedy byłam mała, no dobrze… Nie aż tak mała. Uczyłam się przywoływać przedmioty, ale skąd mam wiedzieć jak daleko od miasta jestem? Usłyszałam trzask łamiących się gałęzi. Nie odwrócę się… Mimo wszystko ciekawość wzięła górę. Odwróciłam się i niepewnie podniosłam wzrok. –Dlaczego uciekałaś? –Olivier… W takim razie już po mnie…- Może dlatego, że chcesz mnie zabić? –Blondyn zaśmiał się i obrzucił mnie rozbawionym spojrzeniem. –Niby po co mam Cię zabić? –Sama nie wiedziałam, kiedy znalazł się tak niebezpiecznie blisko. Z przerażeniem stwierdziłam,  że podchodzi coraz bliżej. Zaczęłam się cofać. –Przecież wiem, że mnie śledzisz. To ty byłeś na lotnisku, prawda? Ty stałeś pod drzwiami. I zastanawiam się tylko, po co mnie szukałeś skoro teraz chcesz to zrobić… - Nadal się cofałam, ale on nie dawał za wygraną i szedł za mną. W końcu jednak musiałam się zatrzymać, moje ciało przyległo do drzewa. To już koniec… -Śledziłem, ale robiłem to tylko po to żeby Cię chronić… -Śmiechu warte… Po co miał by mnie chronić, chyba, że… Moje rozmyślenia przerwał głos Dimitrija, ale nie był to zwykły głos. Tylko ja go słyszałam, w głowie… „Kiedy dam Ci znak, zacznij uciekać. Tu nie jest bezpiecznie…”. Niby dlaczego mam się go słuchać? Przecież jest zdrajcą, tak, na pewno jest zdrajcą! „Biegnij!” rozkazał jego głos. Nie ruszyłam się z miejsca, zza krzaków wyszedł Aleks. „Biegnij do cholery!” nie reagowałam. „Idiotka…” usłyszałam tylko jakieś kroki za sobą a potem znów jego słowa, „W takim razie, poleżysz sobie chwilę…” co to ma znaczyć? –Zamknij oczy… -Usłyszałam jego szept tuż przy uchu. Pstryk… Leżałam na ziemi. Nie zemdlałam, po prostu zrobiłam się głucha i ślepa na wszystko…
             -Mogłaś się mnie posłuchać… -Zamrugałam oczami i przestraszyłam się widząc twarz Dimitrija zaledwie kilka centymetrów od mojej. Chłopak mimo grymasu na mojej twarzy zbliżył się jeszcze bardziej i musnął swoimi wargami moje usta. Oszołomiona tym co właśnie zrobił dałam mu z liścia i szybko wstałam. Zaczęłam iść przed siebie, wciąż nie kojarząc miejsca w którym jestem. –Ej! Poczekaj! –Przyśpieszyłam kroku ale po chwili się zatrzymałam. –Dlaczego miałam uciekać? I co się stało z Aleksem i Olivierem? –Chłopak najwyraźniej obrażony, nie miał zamiaru odpowiadać. Nigdy nie zrozumiem mężczyzn…
       Siedziałam na tylnym siedzeniu jego samochodu, którym „łaskawie” zgodził się mnie podwieźć. Szczerze wolałabym iść na piechotę przez trzy godziny niż jechać z nim. Wciąż nurtowało mnie pytanie co się tam stało. 
 -Radziłbym zostać Ci w pokoju przez następne kilka dni… -Chłopak patrzył na mnie swym bezwzględnym, lodowatym spojrzeniem, mogła bym przysiąc, że gdyby mógł wywalił by mnie za drzwi i rzucał nożami w moje zdjęcie. Nie ma co się nad sobą użalać, muszę dowiedzieć się o co w tym wszystkim do cholery jasnej chodzi! Obserwowałam go prze jakąś chwilę, on również na mnie patrzył, ale to spojrzenie nie było już chłodne. Wydawało mi się, że ma zamiar przeszyć mnie tym wzrokiem na wylot. Przeszedł mnie lekki dreszcz i wtedy poczułam wibracje. Ktoś przysłał mi sms’a. Powoli wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni, Dimitrij się odwrócił więc zaczęłam czytać treść, co chwilę spoglądając w jego stronę… „Nie ufaj mu… Przyjdę po Ciebie, obiecuje…” Aleks… Tylko jemu mogłam teraz ufać. Uśmiechnęłam się do siebie i schowałam telefon. Ale kiedy po mnie przyjdzie?

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział VI



Cieszcie się xd Już niedługo, najprawdopodobniej w niedzielę, aż trzy nowe rozdziały oraz Prolog zapowiadanego wcześniej opowiadania na podstawie anime, a dokładnie mieszanki kilku.



               -Yvett… -Powiedział lekko zmieszany, ale Di mu przerwał. –O niczym. Wiesz, że nieładnie jest podsłuchiwać? –Powiedział ze śmiechem a ja obrzuciłam go obojętnym spojrzeniem. –Byłam w łazience, nie moja wina, że nie potrafisz mówić ciszej… -Prychnęłam cicho i nie obdarzając Aleksa nawet krótkim spojrzeniem, wyszłam z pokoju. Hotelik nie był zbyt ładny, czerwona, pomarszczona tapeta wisiała na ścianie, strasząc właścicieli tym, że zaraz odpadnie. Podłoga wcale nie była lepsza. Stare, zaklejone deski, które wciąż skrzypią…
               Poczułam wirowanie komórki w swojej kieszeni, niechętnie wyjęłam ją i spojrzałam na wyświetlacz, Aleks… Odrzuciłam połączenie i szłam dalej. Nienawidzę rosyjskiego klimatu, ogólnie nie lubię tego kraju. Komórka ponownie zaczęła wibrować, tym razem przyszedł sms ”Yv, dlaczego nie odbierasz? A tak w ogóle gdzie jesteś?”. Znalazła się niańka od siedmiu boleści… Nie jestem już małym dzieckiem, jak to myślał Aleks. Rozejrzałam się po ulicy i ze zdziwieniem stwierdziłam, że idzie za mną jakiś człowiek w czarnej pelerynie. Zamrugałam kilkakrotnie, ale jego już nie było… To pewnie zwykła halucynacja, tak. To na pewno było jakieś złudzenie optycznie. Nie byłam jednak zbyt pewna czy owy człowiek tylko mi się przywidział, kiedy zaczęłam iść przed siebie słyszałam za sobą kroki. Wałęsałam się po najróżniejszych miejscach i zaułkach ale postać w czarnym płaszczu wciąż szła za mną, powoli zaczął ogarniać mnie strach. Zatrzymałam się przy jakimś klubie i ukradkiem spojrzałam za siebie. Znałam go, a przynajmniej tak mi się zdawało, chociaż… Przecież nie widzi znamienia, nie mógł mnie poznać. Weszłam do klubu i usiadłam przy barze, natychmiast wyciągnęłam telefon i miałam zamiar napisać do Aleksa ale właśnie w tym momencie barman podał mi szklankę. Upiłam duży łyk i wzięłam się za pisanie. „Jestem w barze, mówiłam Ci o nim. Zdaje mi się że ktoś mnie…” Przerwałam na chwilę. Próbowałam dokończyć ale przed moimi oczami zrobiło się ciemno. Szybko wyszukałam guzik „wyślij” i nacisnęłam go. Teraz zrobiło się zupełnie ciemno, słyszałam jak telefon upada na podłogę, już po chwili sama tam wylądowałam. Usłyszałam jedynie cichy krzyk a potem wszystko się skończyło…
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, niewątpliwie było to jakieś mieszkanie. Naprzeciw mnie siedział chłopak który wcześniej za mną szedł. –Miło że w końcu się obudziłaś…-Znam ten głos…  Pamiętam, ale nie wiem skąd. –Nie dobrałaś sobie zbyt dobrego towarzystwa… -Już wiem kto to jest…- Will… Nie męcz jej tak. Najpierw wytłumacz jej co tu robi. –Do pokoju weszła średniego wzrostu szatynka. Eva… -Tyle lat się nie widziałyśmy… -Powiedziałam z wyrzutem i popatrzyłam w jej stronę. –Żadnego znaku życia… Wiesz jak się martwiłam!? –Teraz w moim głosie bardziej było czuć radość, niż złość. Wstałam i podeszłam do niej a następnie przytuliłam się. Wcale się nie zmieniła, za to ja… -Strasznie się zmieniłaś… -Powiedziała z uśmiechem i usiadłyśmy na kanapie. –Dlaczego nie pisałaś. A ty Will? Co mi dosypałeś i dlaczego nie mogłeś normalnie podejść? –Zapytałam, tym razem z wyrzutem. Nie ma to jak na wstępie zacząć się drzeć na własnego brata… -Dziękuję za miłe powitanie, Rose… -Westchnęłam ciężko i zmusiłam się do uśmiechu. –Sam się o to prosiłeś… -Powiedziałam i popatrzyłam na niego ze śmiechem. –Przecież wiesz że nie mógł bym od tak do Ciebie podejść, obserwują nas tylko po to żeby Cię znaleźć…- Popatrzyłam na niego z niemałym zdziwieniem i wzięłam głęboki oddech. –Ale kto mnie śledzi i po co? –William popatrzyła na mnie jak na kosmitę. –To ty nic nie wiesz? –Westchnął ciężko i popatrzył na Evę. No tak, jak zwykle jestem niedoinformowana… -Odkąd uciekłaś, mafia nie przestaje Cię szukać. Niestety do mafii dołączył jakiś chłopak i został ich informatorem. Wiedzą o wszystkim co robisz, więc musieliśmy Ci się pokazać.- No tak… Dziwny informator. Nikt inny jak Dimitrij… -Wysłali Rajmunda i Filipowa na lotnisko, dokładnie wiedzieli gdzie i z kim lecisz… -Nastała dość krępująca cisza. Czyżby Di naprawdę był ich informatorem? –Czyli, że mafia próbuje mnie dopaść, ale po co? Przecież nie jestem im do niczego potrzebna… -Gdybym mogła czytać w myślach, zapewne wiedziała bym co znaczy tajemniczy wyraz twarzy Williama. Chłopak wstał i podszedł do mnie, a następnie lekko odchylił tylną część bluzki, tak ,że znamię było doskonale widoczne. –Tylko ty z naszej trójki to masz.- Lekko postukał palcem w środek znaku, ale ja odsunęłam jego rękę. Nie bardzo miałam chęć na powtórkę z samolotu. –Nie jesteś człowiekiem, ciało nie jest Ci potrzebne, a oni o tym wiedzą. Chcą spróbować znaleźć w tobie ten element, który czyni Cię… Demonem. –Przez chwilę miałam nieodparte wrażenie , że brzydzi się tego kim jestem… -Będą chcieli zdobyć to co masz ty, niezależnie od tego czy coś Ci się stanie. –Will odsunął się i wyszedł z pokoju, ponownie nastała głucha cisza…
             -Muszę już wracać, jest późno… -Zaczęłam kierować się w stronę wyjścia kiedy w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Po chwili zamienił się on w głośny łomot. –Wyjdź przez okno, to mogą być oni… -Eva pociągnęła mnie w stronę okna po drugiej stronie domu. Szybko przez nie wyskoczyłam i zobaczyłam coś co mną wstrząsnęło. Za rogiem, koło drzwi stał Olivier. Nie był on ubrany normalnie. Miał na sobie długi, czarny płaszcz i wojskowe buty tego samego koloru. Szybko cofnęłam się tak, aby ściana mnie zasłoniła i biegiem ruszyłam przed siebie. Teraz tylko pytanie, gdzie ja jestem?

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział V




                Czułam okropny ból. Powoli zaczynałam wątpić, że szatyn poradził sobie z tymi typkami… Po chwili jednak poczułam coś chłodnego na swoim czole, otworzyłam oczy i zlustrowałam wszystkich, którzy stali przede mną. Bez wątpienia przynajmniej jednej z trzech twarzy, osób które stały nade mną nie rozpoznawałam. Może to dlatego że prawie nic nie widziałam?  Nienawidzę tego, wszystko przed moimi oczami jest rozmazane, jak gdyby ktoś oblał wodą świeży obrazek malowany akwarelami. Zamrugałam kilkakrotnie, aż obraz odzyskał swą dawną ostrość. Teraz mogłam rozejrzeć się o wiele dokładniej… Zauważyłam lekko uśmiechniętą twarz Aleksa i… Czy to przypadkiem nie jest ten blondyn którego widziałam wcześniej na lotnisku? Skądś kojarzyłam jego twarz, ale nie byłam pewna. On także się uśmiechał. Trzecia postać odeszła gdy tylko otworzyłam oczy, wiec nie zobaczyłam jej twarzy.
-Co z… -Powiedziałam cicho, lecz Aleks mnie uciszył. Czy ja już niczego nie mogę wiedzieć?! –Nimi się nie przejmuj. –Dopiero teraz zauważyłam że wokół jego oka widnieje całkiem pokaźny, fioletowy siniak. Lekko uniosłam dłoń i złapałam jego ramię, podniosłam się jednym ruchem ale miałam wielka ochotę znów się położyć. Że też wiedzieli co się stanie… Właściwie, ciekawe co oni tu robili. Wątpię aby to był zwykły przypadek. Popatrzyłam na blondyna a potem na Aleksa, właśnie miałam się zapytać kto to, ale najwyraźniej ten czytał mi w myślach. –To mój przyjaciel, Dimitrij… -Teraz już wiedziałam skąd go znam, ciekawe czy mnie pamięta… -Znam Cię… -Powiedziałam lekceważącym tonem i rzuciłam Aleksowi spojrzenie „Zrobiłeś to specjalnie?”. Ten popatrzył na mnie z nieznanym mi wyrazem twarzy… Jeśli to ma się tak toczyć to wątpię by coś z tego wyszło… Ten idiota nie potrafi nawet celnie strzelić… -Masz na imię Rose, prawda? –Zapytał z lekkim uśmiechem. –Może w poprzednim wcieleniu…- Wstałam, chwiejnym krokiem zaczęłam iść przed siebie. Jesteśmy nadal w samolocie… Usiadłam dwa siedzenia dalej i podkuliłam nogi. Nie mam zamiaru przebywać w jednym pomieszczeniu z Dimitrijem, już i tak nie czuję się najlepiej…
             Przeszłam obok nich obojętnie lecz po chwili odwróciłam się na pięcie i zapytałam. –A co z samochodem? –Na pewno nie będę jechać samochodem tego kogoś… Odruchowo chciałam wyciągnąć rękę ale nie zrobiłam tego. Blondyn podał mi kluczyki a ja spojrzałam na niego gniewnie i chwiejnym krokiem wyszłam z samolotu. –Moje maleńkie, nic Ci nie zrobił? –Jęknęłam gładząc maskę samochodu. Wyciągnęłam z kieszeni karteczkę i odczytałam jakiś adres. Nie mam zamiaru na nich czekać, będą iść na piechotę…
          Wyciągnęłam walizkę z bagażnika i zaczęłam kierować się w stronę jakiegoś hotelu, Aleks przez długi czas się tu nie zjawi. Chyba że Di ma samochód, w co szczerze wątpię. Pomyliłam się jednak, zanim zdążyłam wejść do budynku usłyszałam samochód. Czyli nici z samotności… A szkoda. –Yve, chciałaś nam uciec? –Zapytał z rozbawieniem Aleks. Najwyraźniej poprawił mu się humor. Nie odpowiedziałam, otworzyłam drzwi hotelu i podeszłam do recepcji, i co się dowiedziałam? Że mam pokój dwuosobowy… Jeden pokój z Aleksem, to jakiś żart. Westchnęłam ciężko, i z nadzieją, że nie odpadnie mi ręka zaczęłam wchodzić po schodach. Pchnęłam lekko drzwi i jęknęłam cicho, jedno łóżko. To może prześpię się w samochodzie?
             Weszłam do łazienki i zamknęłam się, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. –Myślisz że jest na to gotowa? –Aleks najwyraźniej nie był do czegoś przekonany. –Jeśli teraz jej nie powiem może być już za późno. Chyba nie chcesz mieć jej na sumieniu?- Di na chwilę przerwał. –Myślisz że Rajmund i Filipow w jednym samolocie to przypadek? –Musiałam wiedzieć o czym mówią. Otworzyłam drzwi i oparłam się o framugę. –O czym rozmawiacie? –Obaj patrzyli się na mnie z przerażeniem, oraz obawą przed tym że zbyt wiele słyszałam…