Hii

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział V




                Czułam okropny ból. Powoli zaczynałam wątpić, że szatyn poradził sobie z tymi typkami… Po chwili jednak poczułam coś chłodnego na swoim czole, otworzyłam oczy i zlustrowałam wszystkich, którzy stali przede mną. Bez wątpienia przynajmniej jednej z trzech twarzy, osób które stały nade mną nie rozpoznawałam. Może to dlatego że prawie nic nie widziałam?  Nienawidzę tego, wszystko przed moimi oczami jest rozmazane, jak gdyby ktoś oblał wodą świeży obrazek malowany akwarelami. Zamrugałam kilkakrotnie, aż obraz odzyskał swą dawną ostrość. Teraz mogłam rozejrzeć się o wiele dokładniej… Zauważyłam lekko uśmiechniętą twarz Aleksa i… Czy to przypadkiem nie jest ten blondyn którego widziałam wcześniej na lotnisku? Skądś kojarzyłam jego twarz, ale nie byłam pewna. On także się uśmiechał. Trzecia postać odeszła gdy tylko otworzyłam oczy, wiec nie zobaczyłam jej twarzy.
-Co z… -Powiedziałam cicho, lecz Aleks mnie uciszył. Czy ja już niczego nie mogę wiedzieć?! –Nimi się nie przejmuj. –Dopiero teraz zauważyłam że wokół jego oka widnieje całkiem pokaźny, fioletowy siniak. Lekko uniosłam dłoń i złapałam jego ramię, podniosłam się jednym ruchem ale miałam wielka ochotę znów się położyć. Że też wiedzieli co się stanie… Właściwie, ciekawe co oni tu robili. Wątpię aby to był zwykły przypadek. Popatrzyłam na blondyna a potem na Aleksa, właśnie miałam się zapytać kto to, ale najwyraźniej ten czytał mi w myślach. –To mój przyjaciel, Dimitrij… -Teraz już wiedziałam skąd go znam, ciekawe czy mnie pamięta… -Znam Cię… -Powiedziałam lekceważącym tonem i rzuciłam Aleksowi spojrzenie „Zrobiłeś to specjalnie?”. Ten popatrzył na mnie z nieznanym mi wyrazem twarzy… Jeśli to ma się tak toczyć to wątpię by coś z tego wyszło… Ten idiota nie potrafi nawet celnie strzelić… -Masz na imię Rose, prawda? –Zapytał z lekkim uśmiechem. –Może w poprzednim wcieleniu…- Wstałam, chwiejnym krokiem zaczęłam iść przed siebie. Jesteśmy nadal w samolocie… Usiadłam dwa siedzenia dalej i podkuliłam nogi. Nie mam zamiaru przebywać w jednym pomieszczeniu z Dimitrijem, już i tak nie czuję się najlepiej…
             Przeszłam obok nich obojętnie lecz po chwili odwróciłam się na pięcie i zapytałam. –A co z samochodem? –Na pewno nie będę jechać samochodem tego kogoś… Odruchowo chciałam wyciągnąć rękę ale nie zrobiłam tego. Blondyn podał mi kluczyki a ja spojrzałam na niego gniewnie i chwiejnym krokiem wyszłam z samolotu. –Moje maleńkie, nic Ci nie zrobił? –Jęknęłam gładząc maskę samochodu. Wyciągnęłam z kieszeni karteczkę i odczytałam jakiś adres. Nie mam zamiaru na nich czekać, będą iść na piechotę…
          Wyciągnęłam walizkę z bagażnika i zaczęłam kierować się w stronę jakiegoś hotelu, Aleks przez długi czas się tu nie zjawi. Chyba że Di ma samochód, w co szczerze wątpię. Pomyliłam się jednak, zanim zdążyłam wejść do budynku usłyszałam samochód. Czyli nici z samotności… A szkoda. –Yve, chciałaś nam uciec? –Zapytał z rozbawieniem Aleks. Najwyraźniej poprawił mu się humor. Nie odpowiedziałam, otworzyłam drzwi hotelu i podeszłam do recepcji, i co się dowiedziałam? Że mam pokój dwuosobowy… Jeden pokój z Aleksem, to jakiś żart. Westchnęłam ciężko, i z nadzieją, że nie odpadnie mi ręka zaczęłam wchodzić po schodach. Pchnęłam lekko drzwi i jęknęłam cicho, jedno łóżko. To może prześpię się w samochodzie?
             Weszłam do łazienki i zamknęłam się, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. –Myślisz że jest na to gotowa? –Aleks najwyraźniej nie był do czegoś przekonany. –Jeśli teraz jej nie powiem może być już za późno. Chyba nie chcesz mieć jej na sumieniu?- Di na chwilę przerwał. –Myślisz że Rajmund i Filipow w jednym samolocie to przypadek? –Musiałam wiedzieć o czym mówią. Otworzyłam drzwi i oparłam się o framugę. –O czym rozmawiacie? –Obaj patrzyli się na mnie z przerażeniem, oraz obawą przed tym że zbyt wiele słyszałam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz