Hii

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział VI



Cieszcie się xd Już niedługo, najprawdopodobniej w niedzielę, aż trzy nowe rozdziały oraz Prolog zapowiadanego wcześniej opowiadania na podstawie anime, a dokładnie mieszanki kilku.



               -Yvett… -Powiedział lekko zmieszany, ale Di mu przerwał. –O niczym. Wiesz, że nieładnie jest podsłuchiwać? –Powiedział ze śmiechem a ja obrzuciłam go obojętnym spojrzeniem. –Byłam w łazience, nie moja wina, że nie potrafisz mówić ciszej… -Prychnęłam cicho i nie obdarzając Aleksa nawet krótkim spojrzeniem, wyszłam z pokoju. Hotelik nie był zbyt ładny, czerwona, pomarszczona tapeta wisiała na ścianie, strasząc właścicieli tym, że zaraz odpadnie. Podłoga wcale nie była lepsza. Stare, zaklejone deski, które wciąż skrzypią…
               Poczułam wirowanie komórki w swojej kieszeni, niechętnie wyjęłam ją i spojrzałam na wyświetlacz, Aleks… Odrzuciłam połączenie i szłam dalej. Nienawidzę rosyjskiego klimatu, ogólnie nie lubię tego kraju. Komórka ponownie zaczęła wibrować, tym razem przyszedł sms ”Yv, dlaczego nie odbierasz? A tak w ogóle gdzie jesteś?”. Znalazła się niańka od siedmiu boleści… Nie jestem już małym dzieckiem, jak to myślał Aleks. Rozejrzałam się po ulicy i ze zdziwieniem stwierdziłam, że idzie za mną jakiś człowiek w czarnej pelerynie. Zamrugałam kilkakrotnie, ale jego już nie było… To pewnie zwykła halucynacja, tak. To na pewno było jakieś złudzenie optycznie. Nie byłam jednak zbyt pewna czy owy człowiek tylko mi się przywidział, kiedy zaczęłam iść przed siebie słyszałam za sobą kroki. Wałęsałam się po najróżniejszych miejscach i zaułkach ale postać w czarnym płaszczu wciąż szła za mną, powoli zaczął ogarniać mnie strach. Zatrzymałam się przy jakimś klubie i ukradkiem spojrzałam za siebie. Znałam go, a przynajmniej tak mi się zdawało, chociaż… Przecież nie widzi znamienia, nie mógł mnie poznać. Weszłam do klubu i usiadłam przy barze, natychmiast wyciągnęłam telefon i miałam zamiar napisać do Aleksa ale właśnie w tym momencie barman podał mi szklankę. Upiłam duży łyk i wzięłam się za pisanie. „Jestem w barze, mówiłam Ci o nim. Zdaje mi się że ktoś mnie…” Przerwałam na chwilę. Próbowałam dokończyć ale przed moimi oczami zrobiło się ciemno. Szybko wyszukałam guzik „wyślij” i nacisnęłam go. Teraz zrobiło się zupełnie ciemno, słyszałam jak telefon upada na podłogę, już po chwili sama tam wylądowałam. Usłyszałam jedynie cichy krzyk a potem wszystko się skończyło…
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, niewątpliwie było to jakieś mieszkanie. Naprzeciw mnie siedział chłopak który wcześniej za mną szedł. –Miło że w końcu się obudziłaś…-Znam ten głos…  Pamiętam, ale nie wiem skąd. –Nie dobrałaś sobie zbyt dobrego towarzystwa… -Już wiem kto to jest…- Will… Nie męcz jej tak. Najpierw wytłumacz jej co tu robi. –Do pokoju weszła średniego wzrostu szatynka. Eva… -Tyle lat się nie widziałyśmy… -Powiedziałam z wyrzutem i popatrzyłam w jej stronę. –Żadnego znaku życia… Wiesz jak się martwiłam!? –Teraz w moim głosie bardziej było czuć radość, niż złość. Wstałam i podeszłam do niej a następnie przytuliłam się. Wcale się nie zmieniła, za to ja… -Strasznie się zmieniłaś… -Powiedziała z uśmiechem i usiadłyśmy na kanapie. –Dlaczego nie pisałaś. A ty Will? Co mi dosypałeś i dlaczego nie mogłeś normalnie podejść? –Zapytałam, tym razem z wyrzutem. Nie ma to jak na wstępie zacząć się drzeć na własnego brata… -Dziękuję za miłe powitanie, Rose… -Westchnęłam ciężko i zmusiłam się do uśmiechu. –Sam się o to prosiłeś… -Powiedziałam i popatrzyłam na niego ze śmiechem. –Przecież wiesz że nie mógł bym od tak do Ciebie podejść, obserwują nas tylko po to żeby Cię znaleźć…- Popatrzyłam na niego z niemałym zdziwieniem i wzięłam głęboki oddech. –Ale kto mnie śledzi i po co? –William popatrzyła na mnie jak na kosmitę. –To ty nic nie wiesz? –Westchnął ciężko i popatrzył na Evę. No tak, jak zwykle jestem niedoinformowana… -Odkąd uciekłaś, mafia nie przestaje Cię szukać. Niestety do mafii dołączył jakiś chłopak i został ich informatorem. Wiedzą o wszystkim co robisz, więc musieliśmy Ci się pokazać.- No tak… Dziwny informator. Nikt inny jak Dimitrij… -Wysłali Rajmunda i Filipowa na lotnisko, dokładnie wiedzieli gdzie i z kim lecisz… -Nastała dość krępująca cisza. Czyżby Di naprawdę był ich informatorem? –Czyli, że mafia próbuje mnie dopaść, ale po co? Przecież nie jestem im do niczego potrzebna… -Gdybym mogła czytać w myślach, zapewne wiedziała bym co znaczy tajemniczy wyraz twarzy Williama. Chłopak wstał i podszedł do mnie, a następnie lekko odchylił tylną część bluzki, tak ,że znamię było doskonale widoczne. –Tylko ty z naszej trójki to masz.- Lekko postukał palcem w środek znaku, ale ja odsunęłam jego rękę. Nie bardzo miałam chęć na powtórkę z samolotu. –Nie jesteś człowiekiem, ciało nie jest Ci potrzebne, a oni o tym wiedzą. Chcą spróbować znaleźć w tobie ten element, który czyni Cię… Demonem. –Przez chwilę miałam nieodparte wrażenie , że brzydzi się tego kim jestem… -Będą chcieli zdobyć to co masz ty, niezależnie od tego czy coś Ci się stanie. –Will odsunął się i wyszedł z pokoju, ponownie nastała głucha cisza…
             -Muszę już wracać, jest późno… -Zaczęłam kierować się w stronę wyjścia kiedy w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Po chwili zamienił się on w głośny łomot. –Wyjdź przez okno, to mogą być oni… -Eva pociągnęła mnie w stronę okna po drugiej stronie domu. Szybko przez nie wyskoczyłam i zobaczyłam coś co mną wstrząsnęło. Za rogiem, koło drzwi stał Olivier. Nie był on ubrany normalnie. Miał na sobie długi, czarny płaszcz i wojskowe buty tego samego koloru. Szybko cofnęłam się tak, aby ściana mnie zasłoniła i biegiem ruszyłam przed siebie. Teraz tylko pytanie, gdzie ja jestem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz